Kiermasz koszul przy wystawie ku czci M. Antonowicza

Na parterze Urzędu Wojewódzkiego, w miejscu gdzie są fotografie poświęcone legendarnemu studentowi, który zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach po zatrzymaniu przez milicję, odbył się kiermasz odzieży dla urzędników.

Marcin Antonowicz zapisał się w pamięci mieszkańców Olsztyna jako ofiara bestialstwa funkcjonariuszy milicji obywatelskiej. 19 października 1985 roku szedł ze znajomymi ul. Dworcową, wtedy Kaliningradzką. Zatrzymał ich milicyjny patrol. Marcin pokazał legitymację uczelni. 19-letni olsztynianin był już studentem Uniwersytetu Gdańskiego. Milicjanci zabrali go ze sobą do radiowozu, a reszcie kazali się rozejść. Po godz. 22. Antonowicz został znaleziony nieprzytomny. Zmarł po kilku dniach w szpitalu. Do publicznej wiadomości władze podały, że chłopak wyskoczył z jadącego radiowozu. Ale mieszkańcy byli przekonani, że to milicjanci go pobili.

Antonowiczowi poświęcona jest wystawa w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie, którą można oglądać w holu przy głównym wejściu. Jednak we wtorek fotografie legendarnego już studenta przysłoniły ubrania, które handlowcy sprzedawali pracownikom urzędu i petentom. - To prawdziwy cyrk - mówili ludzie, którzy odwiedzali wtedy urząd.

- Taki kiermasz dopuszczamy jedynie dwa razy w roku: w czerwcu i grudniu. Tak było też w poprzednich latach - tłumaczy Marek Reda, dyrektor generalny Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie. - Doszło do niefortunnego zbiegu terminów. Kiermasz trwał zaledwie kilka godzin. Gdyby to miało trwać dłużej, to oczywiście zadbalibyśmy, żeby ubrania zawisły gdzie indziej.

Na drzwiach wejściowych do urzędu wisi informacja o zakazie handlu obnośnego, ale jak twierdzi dyrektor Reda, kiermasz jest wyjątkiem, a zakaz oczywiście obowiązuje.

- Skoro jest wystawa, to nie powinno być żadnego kiermaszu - mówi Józef Dziki, przewodniczący olsztyńskiej Solidarności. - Co prawda fotografie wiszą już parę dni i wiele osób mogło je już zobaczyć, ale nie powinny być zasłaniane ubraniami. Gorzej, gdyby kiermasz trwał kilka dni.

Jednoznacznie te sytuację ocenia Jerzy Szmit, w latach 80. działacz opozycyjny. - To nieszczęśliwy pomysł. Marcin Antonowicz zasługuje na najwyższy szacunek i pamięć. Powinno się przeprosić jego rodziców za to, co się tutaj stało - mówi. - To nic, że kiermasz trwał tak krótko. Można go było zorganizować w innym miejscu.

Źródło: Gazeta Wyborcza Olsztyn


ostatnia aktualizacja: 2010-12-21
Komentarze
Polityka Prywatności